Przez dwa lata nie wychodził z domu. Pomogli dziennikarze Uwagi!

TVN UWAGA! 262411
Przez wadliwą, nienadającą się do użytku windę dla niepełnosprawnych, pan Jerzy był uwięziony we własnym domu. Kto jest odpowiedzialny za architektoniczny bubel?

Cztery lata temu państwo Chudziccy kupili mieszkanie w nowo wybudowanym bloku we Wrocławiu. Celowo wybrali budynek, w którym od nowości zainstalowanie są platformy dla niepełnosprawnych.

- Kupiliśmy to mieszkanie w 2014 r właśnie ze względu na platformą. Mąż był już po dwóch udarach, ale jeszcze chodził. Myśląc perspektywicznie chcieliśmy mieć pewność, że nie będzie problemów z poruszaniem się, kiedy mąż siądzie na wózek. Stało się tak po dwóch latach – opowiada Teresa Chudzicka, żona pana Jerzego.

Wadliwa winda

Kiedy pan Jerzy Chudzicki chciał skorzystać z windy, okazało się, że na dole zderza się ze ścianą. Nie da się zjechać z platformy na podłogę. W innym ustawieniu, bokiem – wózek nie mieści się na platformie.

Okazało się, że deweloper we wszystkich blokach zamontował platformy w ten sam wadliwy sposób. Gdzie popełniono błąd? Sama platforma nie jest wadliwa, ale projektant mylnie założył, że da się na nią wjechać z boku.

- Zgłosiłam wadę do wspólnoty, oni z kolei zgłosili to dewelopera. Przyjechał kierownik budowy i pani ze wspólnoty – relacjonuje pani Teresa.

Oboje próbowali przekonać pana Jerzego, że przy odrobinie sprytu i wysiłku, wózek da się ustawić w taki sposób, by wjechał na platformę.

- Tak bardzo chcieli nam to udowodnić, że uszkodzili mój wózek – mówi pan Jerzy Chudzicki.

Również innym mieszkańcom nie podoba się, że w innych klatkach schodowych windy zostały zamontowane w wadliwy sposób.

- Mój ojciec jeździ na wózku i kiedy do mnie przyjechał nie było możliwości, by wjechał platformą – mówi Artur Urbaniak, sąsiad państwa Chudzickich.

Kto winny?

Odpowiedzialności za zaistniałą sytuację nie chce wziąć na siebie deweloper, ani zarządca wspólnoty, który został zobowiązany do zajmowania się budynkiem.

- Średnio, co tydzień obiecywano nam, że sprawa zostanie załatwiona, ale nic takiego się nie stało – żali się pani Teresa.

Wady nie zauważono podczas zatwierdzania projektu. Z kolei deweloper nie chce naprawiać platform, bo nie czuje się już odpowiedzialny za windy, które pozytywnie przeszły odbiór techniczny.

- Musielibyśmy zobaczyć w dokumentacji, do jakiego typu wózków stworzona jest ta platforma. Odebraliśmy urządzenie, bo ono jest zgodne z projektem – mówi Maciej Winkler z Urzędu Dozoru Technicznego.

Okazało się, że ani projektant, ani Urząd Dozoru Technicznego, ani nadzór budowlany nie sprawdzili, czy z windy da się korzystać.

Państwo Chudziccy odsyłani byli od dewelopera do urzędników i z powrotem, do akcji włączył się nadzór budowlany. Ten sam, który podczas odbioru budynku z platformami uznał na podstawie dokumentów, że wszystko jest w porządku. Tym razem inspektor osobiście odwiedził budynek i potwierdził wadliwość urządzenia. W lutym tego roku deweloper poprawił konstrukcję, zburzono ściankę, przy której zatrzymywała się platforma i przesunięto prowadnicę. Jak się okazuje – znowu błędnie.

- Faktycznie poprawiono zjazd, ale wciąż brakowało 10 cm, żeby winda zjeżdżała poprawnie– mówi pani Teresa.

Deweloper poprawił błąd

Zdaniem pana Jerzego i jego małżonki to deweloper powinien zadbać o to, by winda działała poprawnie. Zgłosili wadę jeszcze w trakcie trwania rękojmi na budynek. Przedstawiciel dewelopera, pomimo wielu prób kontaktu, nie chciał z nami rozmawiać przed kamerą.

Po wizycie w siedzibie firmy otrzymaliśmy oświadczenie, w którym firma poinformowała nas, że konstrukcja windy będzie szybko poprawiona. Następnego dnia mieszkańcy przekazali nam informację, że przy platformie pracują robotnicy. Kolejnego dnia, windę pozytywnie zaopiniował Urząd Dozoru Technicznego.

- W końcu jest trochę radości. Siedziałem tylko w oknie i patrzyłem a teraz w reszcie wezmę swój wózek elektryczny i będę jeździł – mówi pan Jerzy.

podziel się:

Pozostałe wiadomości