Piłkarki oskarżają trenera o molestowanie. "Miałam 14 lat"

TVN UWAGA! 284070
Kilkanaście zawodniczek klubu sportowego Kotwica Kórnik oskarża trenera o molestowanie. Dlaczego piłkarki przez kilka lat skrywały sprawę?

Klub sportowy „Kotwica” z Kórnika pod Poznaniem istnieje od 90 lat. W tym czasie grało w nim blisko 400 zawodników i zawodniczek.

Trener

Przez wiele lat trenerem pnącej się po ligowych szczeblach drużyny piłkarek był 38-letni dziś Łukasz J.

- Trener kazał się traktować po kumpelsku. Nawet nie wymagał tego, żeby zwracać się do niego trenerze, a jedynie na „ty” – mówi Kamila, była piłkarka Kotwicy Kórnik.

Piłkarka opowiada, że trener zbliżył się do niej jeszcze bardziej.

- Miałam w domu trudną sytuację rodzinną. Byłam załamana, smutna, zamknęłam się w sobie. On mi zaproponował swoją pomoc i wsparcie – przywołuje Kamila.

Z relacji dziewczyny wynika, że trener zapraszał ją na kawę, później miał zaproponować piwo. Dziewczyna zgodziła się.

- W pewnym momencie się zbliżył się do mnie i pocałował. Nic nie powiedziałam, ale dziwnie się czułam. Miałam z trenerem kilka intymnych zbliżeń, podczas których dotykał mnie w miejscach intymnych. Za każdym razem moja reakcja była taka sama, wydawało mi się, że tego chcę. Po tych kilku sytuacjach zaproponował mi, że możemy pojechać, gdzieś razem. Zgodziłam się. Wszystko działo się bardzo szybko. On się do mnie zbliżył. Doszło między mną, a nim do stosunku – mówi Kamila.

Dziewczyna przyznaje, że o tym, co ją spotkało nie powiedziała nikomu.

- Wstydziłam się tego i bałam się, że ktoś się o tym dowie, że zacznę być oceniana, że zostanę odrzucona przez dziewczyny – przyznaje.

Wstyd

Kamila nie była jedyną piłkarką, którą wstyd i strach przez lata powstrzymywał przed ujawnieniem sprawy. Agnieszka poznała drugie oblicze wychowawcy, gdy po imprezie z okazji ligowego zwycięstwa wracała z koleżankami do miasta, a w samochodzie zabrakło miejsc.

- Musiałam usiąść trenerowi na kolanach. Ktoś komuś też siedział na kolanach. Sytuacja przestała być dla mnie normalna, kiedy trener zaczął się do mnie dobierać, dotykać w miejsca intymne. Choć było to przy koleżankach, one tego nie widziały. Totalnie mnie wtedy sparaliżowało, odcięło mi myślenie. Chciałam zniknąć. Czułam obrzydzenie, wstyd, w ogóle nie zareagowałam. Biłam się z myślami, nic nie zrobiłam. Zaczęłam się obwiniać, czułam obrzydzenie – opowiada Agnieszka i przyznaje: - Cały czas przechodzę terapię, chodzę do psychologa.

Agnieszka dusiła w sobie emocje przez kilka lat, ale w styczniu tego roku sytuacja się zmieniła. Kiedy z powodu słabych wyników jesiennych rozgrywek, kórnicki klub postanowił nagle rozwiązać drużynę piłkarek, strach Agnieszki zniknął. Zawodniczka ujawniła swój dramat dziennikarzom studenckiego radia, a jej publiczne wyznanie uruchomiło lawinę zgłoszeń podobnych przypadków.

- Spotkaliśmy się, żeby porozmawiać o tym, jak rozwiązano drużynę. I zaczęły wychodzić różne rzeczy. Od tamtego czasu sprawa sportowa stała się tylko tłem – mówi Miłosz Ciekalski, dziennikarz radia „Afera”.

- One do końca nie zdawały sobie sprawy ze skali problemu. W momencie rozwiązywania drużyny dowiedziały się, że dotyczyło to również dziewczyn, które były niepełnoletnie, często poniżej 15 roku życia – dodaje Sara Brózdowska, dziennikarka radia „Afera”.

Iwona miała 14 lat.

- On miał wtedy 27. Odbierałam to jak relację zbudowaną na uczuciach. Cały czas potwierdzał mi, że mu zależy, że chcę się ze mną spotykać, a tak naprawdę traktował mnie, jak obiekt seksualny. Po latach dowiedziałam się, że w tym samym czasie spotykał się z innymi dziewczynami. Oczywiście mówił mi, że to nie może wyjść na jaw, że to będzie tajemnica, że jak skończę 18 lat będziemy mogli budować normalny związek. Trwało to mniej więcej dwa lata.

Z relacji Iwony wynika, że trener pewnego dnia powiedział, że już nie chce się ukrywać.

- Wtedy proponował mi stosunki z osobą trzecią. Mówił, że on przetrwa, jak się na takie rzeczy zgodzę. Powiedziałam nie, dlatego nasza relacja w pewnym momencie się ucięła. Wiem, że próbował utrzymywać kontakty z dziewczynami 13-, 14-letnimi. Dla mnie to jest niepojęte – zaznacza Iwona.

Łukasz J. nie chciał z nami rozmawiać.

Jak to możliwe, że dziewczyny z drużyny nie wiedziały o sobie nawzajem?

- To są sprawy dotyczące spraw intymnych i ciężko jest o tym mówić, bardzo ciężko, nawet, jeżeli znamy się latami. Dlatego nie zdziwiło mnie, że dziewczyny milczały tak długo. To jest wstyd i strach – mówi Maja, była piłkarka Kotwicy Kórnik.

Klub

Z relacji dziewczyn wynika, że Łukasz J. przez wiele lat trzymał drużynę „w szachu”.

- Gdyby nie był członkiem zarządu to myślę, że znacznie prościej byłoby go odsunąć od klubu, pójść do zarządu i powiedzieć, co się dzieje. W momencie, kiedy ten człowiek jest jednym z nich trudno jest pójść i powiedzieć, co się dzieje – mówi Maja

Kiedy pięć piłkarek Kotwicy poinformowało prokuraturę o popełnieniu przez Łukasza J. przestępstwa, zarząd klubu zawiesił go w pełnieniu wszystkich funkcji i zabronił kontaktu z podopiecznymi.

- Powiedziałem, że w klubie nie ma, co się pokazywać do chwili wyjaśnienia sprawy – mówi Andrzej Giczela, prezes Kotwicy Kórnik.

Czy trener wyjaśnił sprawę prezesowi?

- Powiedział tylko, że jest w trakcie porady adwokata i nie chce o tym rozmawiać – mówi Giczela.

Prezes Kotwicy zapewnia, że nie wiedział o imprezach dla piłkarek, które miał organizować trener.

- Było to dla mnie zaskoczeniem, że bariera między trenerem, a zawodniczkami została zatarta. Zawsze mówiłem, żeby nie dopuszczać do takiej sytuacji. Ta sytuacja mnie zdruzgotała – przyznaje Giczela.

Jednym z członków zarządu Kotwicy jest do dziś bliski kolega Łukasza J. Czy mężczyzna nie zauważył niestosownych zachowań?

- Skoro nie zauważyłem, to czegoś nie było. Nic więcej nie mam do dodania – ucina.

Sąd

Zdaniem piłkarek Kotwicy, wiele skrzywdzonych zawodniczek wciąż milczy. Te, które odważyły się mówić, choć nie grają już w jednej drużynie, szykują się do ostatniego meczu. W sądzie, przeciw dawnemu trenerowi i wychowawcy.

- Chcę, żeby nie miał dostępu do tych wszystkich młodych dziewczyn.Żeby żadna inna dziewczyna nie była skrzywdzona – mówi Iwona.

- Liczę na sprawiedliwość. On stwarza bezpośrednie zagrożenie dla kobiet i dla nieletnich dziewczyn. Wykorzystywał władzę i autorytet, żeby doprowadzać do kontaktów z dziewczynami. Mam nadzieję, że wszystko potoczy się po naszej myśli i ten człowiek dostanie odpowiednia karę - dodaje Maja.

podziel się:

Pozostałe wiadomości