Nagrali sąsiadkę, jak uderza siekierą w drzwi klatki i chodzi z tasakiem

TVN UWAGA! 273991
Rozbijanie drzwi siekierą, przecinanie opon w samochodzie, niszczenie zamków. To codzienność mieszkańców jednego z gdańskich podwórek. Od roku trwa tam konflikt pomiędzy jedną z sąsiadek a pozostałymi lokatorami.

Do konfliktów dochodzi w wielorodzinnym budynku, w którym znajdują się mieszkania komunalne.

- Miałam zrzuconą cegłę na szybę samochodu. Wymieniłam ją, a jeszcze tego samego dnia wszystkie szyby w aucie były pomalowane sprejem. Później na samochód była wylana farba, po raz kolejny zbita szyba. Miałam też poprzecinane opony. W sumie sąsiadka przecięła mi 11 opon – wylicza pani Anna Nizińska.

Problemy mają też inni mieszkańcy budynku.

- Poprowadziłem przedłużacz do garażu. Ona latała po podwórku z tasakiem i przecięła mi go. Zgłosiłem to na policję, sprawa podobno się toczy – mówi pan Krzysztof.

Zamek na klatce często jest uszkodzony.

- Wkłada do niego druty i gwoździe. Zalewa to klejem, więc chodzę ze śrubokrętem w torebce, żeby móc w ogóle wejść do domu – opowiada pani Anna i dodaje, że sytuacji uprzykrzania życia jest więcej.

- Pod moją nieobecność wrzuca mi na klatkę odchody zwierzęce i śmieci.

Pani Anna i pan Krzysztof przekonują, że za wszystkim stoi ich sąsiadka pani Bożena.

Koniec przyjaźni

Do konfliktów zaczęło dochodzić rok temu. Wcześniej pani Anna żyła w zgodzie z panią Bożeną przez ponad 20 lat.

- Moi rodzice przyjaźnili się z sąsiadką i jej mężem. Oni przychodzili do nas na święta, czy na Sylwestra. Jak byłam dzieckiem, to ona się mną zajmowała. Nasze relacje były bardzo dobre. Jak zaczęły się dziać takie rzeczy to był dla nas szok – mówi Sandra Nizińska, córka pani Anny i sugeruje, że sytuacja zaczęła się, od, kiedy od pani Bożeny wyprowadził się mąż.

- Później miała innego mężczyznę i on też się wyprowadził, teraz została sama i może, dlatego skupia się na nas. Jesteśmy zastraszeni i spanikowani. Wszelkie pytania, jakie zadawaliśmy kończyły się awanturą.

- To jest ten typ człowieka, który zawsze chce mieć rację. Bez względu na okoliczności – dodaje pan Krzysztof.

Udało się nam porozmawiać z panią Bożeną.

- Zaczęło się od tego, jak postawiłam garaż. [Sąsiedzi – red.] nie mogli tego przeboleć. Kiedyś przyjechali moi znajomi. Sąsiad powiedział, żeby mu nie stawiać pod oknem samochodu, bo mu paliwo śmierdzi. A jak stoi jego samochód to mu nie śmierdzi? Powiedziałam, że skoro ja nie będę stawiać to nikt nie będzie – mówi.

Pani Bożena nie przyznaje się także do niszczenia samochodu sąsiadki.

- Cegły odpadają od budynku i jedna spadła na samochód – stwierdza.

Pani Bożena nie tylko odpiera zarzuty, ale sama też oskarża.

- Nie zrobiłam tego. Nie wiem, kto to zrobił, sama zaczęłam się bać wychodzić na podwórko. Zimą zbili mnie łopatą, jej syn mnie zaatakował. Ona wyleciała i zaczęła mnie walić. Miałam siniec na sińcu. Nie robiłam z tego wielkiego „halo”, jak oni. Co chwilę wzywali policję. Ostatnio też mnie pobili. Rzucili mnie słoikiem keczupu w głowę – mówi.

Pani Anna przekonuje, że zarzuty o pobicie są nieprawdziwe.

- Byliśmy z synem na policji. Składaliśmy zeznania. Nie było czegoś takiego – mówi.

Policja nie dostała też żadnych zgłoszeń w sprawie rzekomych pobić.

Za to sąsiedzi zaczęli nagrywać to, co dzieje się na ich podwórku. Na jednym zapisów widać panią Bożenę uderzającą siekiera w drzwi.

Źródło konfliktu

Zdaniem pani Bożeny powodem konfliktu jest zazdrość.

- O to, że mam zadbany ogród, że mam garaż, że o wszystko tutaj dbam. A ona nie dba o ogród i jest zazdrosna – stwierdza.

- [Pani Bożena – red.] zaczęła nami rządzić. Mówić, co mamy zrobić, że mamy sprzątnąć, wykosić trawę. Pracuję od rana do wieczora i nie mam na to czasu – mówi pani Anna.

W lipcu pani Bożena usłyszała od prokuratora trzy zarzuty.

- Pierwszy dotyczy uporczywego nękania. Pozostałe dwa czyny dotyczą uszkodzenia mienia. Podejrzana nie przyznała się do zarzucanych jej czynów. Odmówiła złożenia wyjaśnień. Natomiast podejrzana podała, że ma problem ze zdrowiem psychicznym. Prokurator skierował wniosek do sądu o orzeczenie obserwacji – mówi Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

W sformułowaniu zarzutów pomogły nagrania.

- Nikt mi nie wytłumaczy, że latanie z tasakiem, czy walenie siekiera w drzwi to nie jest zagrożenie życia dla pozostałych lokatorów. Nie ma gwarancji, że ona nie skrzywdzi kogoś.

podziel się:

Pozostałe wiadomości