Chciał chronić przyrodę, teraz ma kłopoty…

TVN UWAGA! 286511
Działacz społeczny w małym, sennym miasteczku wpada na trop afery, jego wnioski potwierdzają niezależne instytucje. Wtedy mężczyzna zaczyna mieć problemy.

Drawieński Park Narodowy położony jest w północno-zachodniej Polsce. Jego znaki rozpoznawcze to turkusowe jeziora oraz dzikie rzeki płynące wzdłuż unikatowych lasów. Występuje tu orzeł bielik, rybołów i puchacz. Niestety potkać się można też z brutalną działalnością człowieka.

- Przy zrzucie ścieków piana idzie na całą rzekę i ta robi się purpurowa. Od 1994 roku cały czas, systematycznie, tydzień w tydzień następuje zrzut ścieków – mówi Przemysław Nowak.

Rodzina 40-letniego Nowaka związana jest z Drawnem od pokoleń. Pan Przemek w zamkniętej przed laty szkole prowadzi wraz żoną i ojcem ośrodek dla turystów, gdzie jedną z głównych atrakcji są wycieczki kajakiem.

Odkrywając przed letnikami piękno rodzinnej ziemi, postanowił uwieczniać na publikowanych w internecie filmikach ciemną stronę Drawna i okolic. Jeden z takich filmów wpędził go w poważne kłopoty.

Widać na nim pana Przemka, który stoi przy rurze, z której leci coś do rzeki.

„Cieknie to 10 godzin, bez przerwy. Dyrektor o tym doskonale wie, wypłatę przytula. Wie, że burmistrz mu nic nie zrobi. Burmistrz też się dyrektora nie boi. Zatrudnił jego żonę. Taki mały układ zamknięty”, słyszymy w nagraniu.

- Finał jest taki, że dyrektor parku narodowego pozywa mnie o zniesławienie i świadkiem jest burmistrz. Jeden odpowiada za nadzór nad zakładem komunalnym, który zrzuca ścieki. Drugi nadzoruje ochronę przyrody i jeden drugiemu świadczy – wskazuje Nowak.

Drwano

W gmina Drawno mieszka zaledwie pięć tysięcy mieszkańców. Najważniejsze postaci jedynego miasta to burmistrz i szef jedynej centralnej instytucji – Drawieńskiego Parku Narodowego.

- Zostałem w tych filmikach pomówiony o rzeczy, których nie zrobiłem i nie robię – mówi Paweł Bilski, dyrektor Drawieńskiego Parku Narodowego.

Od jak dawna do rzeki Drawy spuszczane są ścieki?

- Na terenie naszego parku jest kilka miejsc, gdzie z oczyszczalni ścieków są odprowadzane oczyszczone ścieki. W oparciu o pozwolenie wodnoprawne, w określonych ramach, określonych ilościach te ścieki mają prawo być zrzucane do rzeki Drawy – stwierdza Bilski.

- Rozmawiałem z dyrektorem parku. Mówiłem, że się leją ścieki, a on mówi, że monitoring u nich tego nie wykazuje. A burmistrz ma zgłaszane od lat i zawsze mówi: „Dobrze, wiemy, załatwimy, przyjrzymy się sprawie”. Dla nich ważniejsze jest postawić za 5,5 mln zł punkt informacji turystycznej, niż przeznaczyć pieniądze na oczyszczalnie ścieków – denerwuje się Nowak.

Andrzej Chmielewski, kiedyś kierownik PGR-u, przez wiele lat pełnił wysokie funkcje publiczne, m.in. wicestarosty i wicewojewody. Drawnem rządzi od blisko dekady.

- Pan Przemek przedstawia to, jako zatruwanie rzeki, a wypływają oczyszczone już ścieki – mówi Chmielewski.

Burmistrz ws. ścieków wydał oświadczenie

- Napisał, że jest po kontroli, że wszystko jest w porządku. Woda spełnia wszystkie wymogi i jest dobrze. I zaczęło się szkalowanie mnie. Urząd powiedział, że ma wyniki i jest w porządku, a Nowak coś opowiada, a nie ma badań. Powiedział, że mogę pokazać mu krokodyla jak pływa w rzece, czy jeziorze – mówi Nowak.

Mężczyzna złożył wówczas propozycję.

- Powiedziałem, żeby sprawdziła to niezależna instytucja – Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Napisałem taki wniosek o skontrolowanie tych dwóch oczyszczalni, które bezpośrednio do rzeki zrzucają ścieki. Okazało się, że normy były przekroczone – mówi Nowak.

Kontrola Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w drawieńskich oczyszczalniach wykazała wiele nieprawidłowości, m.in. poważne uszkodzenia zbiorników na ścieki i brak dokumentacji technicznej. Co jednak najważniejsze: potwierdziła zrzut niedozwolonych ścieków do Drawy i Parku Narodowego.

Problem niedziałających właściwie oczyszczalni dotyka nie tylko przyrody i turystów, ale też zwykłych mieszkańców Drawna.

- Przynajmniej raz w roku są awarie. Ścieki rozlewają się po całej posesji, później przez dwa tygodnie jest smród. Zgłaszałem to nie tylko ja, ale jest petycja skierowana do burmistrza i na razie nie mamy odpowiedzi – mówi jeden z mieszkańców.

W dokumentach wszystko jest jednak w porządku. Tzw. monitoring, na który dyrekcja Parku Narodowego wydaje rocznie dziesiątki tysięcy złotych, nie wykazał, bowiem zanieczyszczenia rzeki.

- Na odcinku bezpośrednio zbliżonym do oczyszczalni nie zauważamy istotnej zmiany, jeśli chodzi o parametry wody – zapewnia dyrektor parku.

Prokuratura

Doniesienie przestało być przedmiotem żartów, gdy miejscowa prokuratura uznała, że pan Przemek dopuścił się zniesławienia i postawiła mu zarzut popełnienia przestępstwa. W nadchodzącym procesie społecznikowi grozi rok więzienia.

- W jednym z filmików padają sformułowania dotyczące nepotyzmu. Jest to sformułowanie o charakterze pejoratywnym związane z działaniem pewnego rodzaju układu zamkniętego, jak to sformułował podejrzany – mówi Joanna Biranowska-Sochalska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

- Nie boję się. Pokładam nadzieje w wolnych, jeszcze sądach. Warto było to zrobić dla dzieci – mówi Nowak i podkreśla: Ile możemy czekać i taką sytuację tolerować. Mamy takie środowisko zostawić dzieciom? Nie możemy z tą sprawą zwlekać kolejne lata. Mamy 30 lat Drawieńskiego Parku Narodowego i z pierwszej klasy czystości wody schodzimy na trzecią. Poczekamy 10 lat będzie czwarta. Następne dziesięć lat i będzie piąta.

podziel się:

Pozostałe wiadomości