Zaniedbania policjantów

TVN UWAGA! 166383
W Nawsiu Brzosteckim, niewielkiej wsi na Podkarpaciu, ktoś w środku nocy napadał na starsze i samotne kobiety. Jedną z nich zgwałcił a kilka usiłował zgwałcić. Do dziś nie wiadomo, kim był sprawca. I choć trudno w to uwierzyć, policjanci nie zrobili nic, aby go zatrzymać. Najpierw tuszowali sprawy, a kiedy o napadach zrobiło się głośno, zmuszali do przyznania się do winy niewinnego, niepełnosprawnego umysłowo chłopaka. Siedmiu policjantów usłyszało już zarzuty…

- Widziałam go tylko w takim półmroku, więc tylko sylwetkę. Taki szczupły facet. Wyglądał na młodego. Tu spałam. Jak się przebudziłam to było słychać oddech, że ktoś tu jest. Pomyślałam, że uciekną, ale jak się ruszyłam, to się na mnie rzucił. Przyłożył mi kołdrę do buzi i zaczął mnie tak jakby przyduszać. Zaczęłam wołać pomocy. Gdy zaczęłam krzyczeć, uciekł – opowiada Jadwiga Białas, ofiara napadu.

61-letnia Jadwiga Białas to nie jedyna ofiara napadu. Po niej sprawca zaatakował jeszcze trzy inne kobiety. Jedną z nich aż trzykrotnie. Scenariusz zawsze był taki sam. Mężczyzna włamywał się w środku nocy do domu śpiącej kobiety i atakował ją.

- Poczułam, że ktoś ciągnie ze mnie kołdrę. Zobaczyłam nad sobą faceta, zakapturzony. Zaczęła się walka, zaczęłam się bronić. Ściągnął mi bluzkę. A później jak mi ściągnął górę, to ja miałam pidżamę, ściągnął mi pidżamę. Ja się broniłam bardzo, żeby do tego gwałtu nie dopuścić. Szamotaliśmy się tak gdzieś do pół godziny. Uprosiłam go, żeby mnie puścił, że już nie mam siły. I wydawało mi się, że jest straszny człowiek, ale nie na tyle zły, bo mnie usłuchał. Dałam mu pieniądze i wódkę, żeby mnie puścił – mówi jedna z ofiar.

Ofiarami napaści seksualnej sprawcy były samotne kobiety w wieku od 59 do 84 lat. Najstarszą z kobiet mężczyzna zgwałcił. Wkrótce po tym zdarzeniu stan zdrowia 84-latki znacznie się pogorszył i zmarła. Udało nam się dotrzeć do jej opiekunki, która jako pierwsza po tym napadzie odwiedziła staruszkę.

- Weszłam do domu, bo miałam klucz. Siedziała na łóżku wystraszona, była w koszuli nocnej rozpiętą od góry, majtki leżały na podłodze. Spytałam, co się stało. Powiedziała, że ktoś się włamał w nocy i ją zgwałcił. Narzekała na ból brzucha i ból piersi. O wszystkim opowiedzieliśmy policji – mówi Elżbieta Cwynar, opiekunka zgwałconej kobiet.

W co trudno uwierzyć, sprawy gwałtu w ogóle nie było w protokołach policyjnych. Choć 84-letnia kobieta i jej opiekunka dokładnie opowiedziały o wszystkim policji, to sprawę zakwalifikowano, jako naruszenie miru domowego a z wizyty u staruszki policjanci sporządzili jedynie notatkę.

Policjanci zupełnie zignorowali informację o gwałcie, nie zebrali też żadnych śladów potrzebnych do identyfikacji sprawcy. A z tego, co wykazało prokuratorskie śledztwo, było ich wiele. W podobny sposób działali przy pozostałych napadach.

- Na moim podkoszulku czy na mojej pidżamie to musiały być jakieś ślady. Nie miał rękawiczek. Ja go gryzłam po rękach. Policjanci nie zdjęli odcisków palców. Nikt nie zabezpieczył śladów. Policji brzosteckiej u mnie w ogóle nie było – mówi jedna z ofiar.

- Zebrany materiał dowodowy w sprawie nie potwierdza, aby funkcjonariusze komisariatu wiedzieli, kto jest sprawcą napaści na kobiety. Natomiast wszystko wskazuje, że działali, aby uniknąć pracy i aby uniknąć zarejestrowania w swoich statystykach sprawy w której nie ma pewności że sprawca nie zostanie wykryty, a sprawa ta dotyczy bardzo poważnych przestępstw - mówi Jaromir Rybczak, zastępca Prokuratora Okręgowego w Rzeszowie.

Choć początkowo policjanci nie byli zbytnio zainteresowani zatrzymaniem sprawcy, to, kiedy o napadach na starsze kobiety zrobiło się głośno, zaczęli go szukać. Robili to jednak w skandaliczny sposób. Niewinnego, niepełnosprawnego intelektualnie mężczyznę próbowali zmusić do przyznania się do winy.

- Zabrali mnie z domu, przewieźli na komisariat. Zawołali mnie do pokoju przesłuchań. Zaczęli wypytywać o te starsze panie czy je znam, czy wiem, gdzie mieszkają. Powiedziałem że tak, bo tu się wszyscy znają. Chcieli wymusić przyznanie się do winy a ja po prostu wiedziałem, że tego nie zrobiłem. Bo oni mi wmawiali, że chodzę wieczorem, upatrzę sobie jakąś starszą kobietę, i idę do niej wieczorem i kradnę i gwałcę. Mówili, że mają świadka i żebym się przyznał, bo i tak wyjdzie, że to ja, a oni będą mieć mniej papierkowej roboty, że nic mi nie grozi, że im chodzi tylko o to, żeby sprawę zamknąć. Niewiele brakowało… Czułem się zaszczuty. Dla świętego spokoju bym się przyznał, bo nie wiedziałem co robić, żeby przestali mnie przesłuchiwać i wmawiać mi rzeczy, których nie zrobiłem - mówi Tomasz Krajewski.

Zaniedbania policjantów przyczyniły się do tego, że gwałciciel wciąż jest na wolności. Akt oskarżenia przeciwko siedmiu policjantom trafił dziś do sądu. Funkcjonariusze nadal pracują w Komisariacie Policji w Brzostku. Komendant nie widział potrzeby odsunięcia ich od służby. Więcej o tej bulwersującej sprawie w Superwizjerze TVN we wtorek.

podziel się:

Pozostałe wiadomości