Ekipa UWAGI! usiłowała wjechać na posesję nie przekraczając rzeczonej linii ciągłej, ale okazało się to awykonalne. - W ciągu miesiąca byliśmy na policji 20 albo 30 razy – rozkłada ręce Jerzy Lichosik. Starszemu małżeństwu żyło się w śląskich Koziegłowach wspaniale, aż do 2007 roku. To wtedy sąsiedni dom kupił pan Ch. I zaczął się koszmar: mężczyzna opisał niemal każdy metr ich działki. Domagał się między innymi rozebrania altany i stojącego przy niej grilla. Wycięcia krzewów. Przeszkadzała mu także przydomowa wędzarnia, a nawet fakt, że sąsiedzi wyremontowali schody. Co więcej: sąsiad przez cały dzień nagrywa, to, co dzieje się na ulicy, a nagrania dostarcza policji. Doniesieniami sąsiada zajmuje się także wiele instytucji miejskich, prokuratura i sądy. Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Myszkowie prowadził w ostatnim czasie 17 postępowań, z czego 13 dotyczyły państwa Lichosików.
- Czy którekolwiek z nich zakończyło się ukaraniem kogokolwiek? – dopytujemy. - Nie. Nie było takiej sytuacji – odpowiada Zbigniew Drążkiewicz z inspektoratu.
Skargi nie dotyczą tylko państwa Lichosików. Ch. doniósł też na miejscowych strażaków, zarzucając im, że w nocy wyjeżdżają do pożaru na sygnale. Doszło nawet do tak absurdalnej sytuacji, że urzędnicy miejscy musieli asystować, przy wywozie szamba z posesji Lichosików! Wszystko, dlatego że po donosie ich sąsiada właściciel beczkowozu został ukarany mandatem za przekraczanie podwójnej linii ciągłej. – Musimy reagować na każde zgłoszenie. Ten mężczyzna nie przyjmuje żadnych argumentów. Przynosi nam wszystko, co nagrywają kamery zamontowane na jego posesji, a my musimy to badać – mówi wprost Magdalena Modrykamień z Komendy Powiatowej Policji w Myszkowie. Po zawiadomieniach Ch. prowadzonych jest tu kilkadziesiąt postępowań.
Próbowaliśmy porozmawiać z mężczyzną, jednak bezskutecznie. Ch. wezwał policję, która pojawiła się w ciągu kilku minut. Funkcjonariusze wylegitymowali naszego reportera. – Zgłaszający oświadczył, iż nieznane mu osoby stoją przed jego posesją i go nagrywają – tłumaczyli policjanci. Po jakimś czasie okazało się, że mężczyzna złożył również doniesienie na naszą ekipę. – Byliśmy obserwowani, od pierwszej minuty, kiedy tu przyjechaliśmy. Pan zarzuca nam nękanie i wejście na jego posesję – mówi reporter UWAGI! Mariusz Zieliński. Co więcej: mężczyzna złożył też doniesienie na policjantów, których wezwał na interwencję w związku z naszym pojawieniem się. Uznał, że interweniowali niewłaściwie. Również prokuratura i sąd prowadzą dziesiątki postępowań z inicjatywy Ch. Niemal wszystkie kończą się oddaleniem zarzutów, bądź umorzeniem spraw. - Sąd Rejonowy w Myszkowie wydał już 23 orzeczenia w sprawach z udziałem pana Ch. – wylicza Bogusław Zając, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie. Co ciekawe, okazuje się, że Ch. składał również skargi na działalność burmistrza Koziegłów. Przestał, kiedy dostał w mieście pracę. – Od pewnego czasu mamy bardzo poprawne stosunki – odpowiada Jacek Ślęczka, burmistrz.
Czy to dlatego, że zatrudnił pan pana Ch. u siebie w urzędzie? – dopytuje reporter UWAGI!
- Pan Ch. nie jest zatrudniony w urzędzie. Wykonuje prace na umowę zlecenie w zakresie inspektora BHP… – odpowiada burmistrz.
Co mógłby zrobić burmistrz, żeby pomóc mieszkańcom?
- Mógłbym się po raz kolejny podjąć się roli mediatora. Ale żeby to zrobić, musi być wola obu stron – odpowiada burmistrz.
Jak na razie urząd miasta zalazł rozwiązanie jednej z kwestii spornych: zdecydował, że zlikwiduje podwójną ciągłą linię przed posesją pana Jerzego.