Uchodźcy z Donbasu marzą o domu

TVN UWAGA! 166514
- To naturalne, że człowiek wspomina. Ja ciągle myślę, co było rok temu: mieszkałam w dużym mieście, miałam dobrą pracę. I nawet, jeśli przyjeżdżali już „turyści Putina”, nie było jeszcze strasznie – wspomina Stella Nestorowa, jedna z mieszkanek ośrodka w Rybakach. Uchodźcy z Donbasu żyją tu już przeszło dwa miesiące.

- Warunki tu są dokładnie takie, jakie pamiętam ze studiów: długi korytarz, pokoje po lewej i po prawej, wspólne łazienka i kuchnia… - mówi pan Andrzej, który zajmuje pokój razem z żoną Viktorią i dziećmi.

Życie w Rybakach upływa według stałego rytmu: posiłki są wydawane w stołówce, mieszkańcy spotykają się na różnego rodzaju zajęciach, na przykład sportowych oraz uczą się języka polskiego.

Dzieci bawią się we wspólnym pokoju. Od drugiego semestru chodzą też do polskich szkół. – One czują żal. Mówią, że na Ukrainie zostały ich domy, rodziny – przyznaje dyrektor zespołu szkolno-przedszkolnego w Stawigudzie, Andrzej Szczepkowski. Ogromne wrażenie na pedagogach wywarło spotkanie dzieci uchodźców z nauczycielką muzyki.

- Dzieciaki zaproponowały śpiewanie ukraińskiego hymnu. Stały na baczność, trzymały rączki na piersi. To było piękne! – opowiada dyrektor.

Dzieci uchodźców tęsknią za Ukrainą, którą wciąż traktują jak ojczyznę. Między sobą rozmawiają w języku ukraińskim. Po lekcjach ich kontakt z młodymi Polakami urywa się. Dzieci wracają do ośrodka w Rybakach, oddalonego od miasteczka o kilkanaście kilometrów.

– Nie da się ukryć, że dzieci tęsknią za Ługańskiem – przyznaje pani Oksana. Również dorośli mieszkańcy ośrodka w Rybakach nie kryją nostalgii za życiem, które utracili.

- Brakuje swojego kąta. Zwyczajnie: możliwości robienia tego, co w danej chwili chcesz – mówi Stella Nestorowa, dziennikarka.

– Chciałbym mieć swój prywatny talerz, filiżankę do kawy, kubek – wylicza pan Andrzej.

Jego żona dopowiada, że marzy o swoim domu, w którym powiesi wybrane przez siebie firanki, a na parapecie postawi kwiaty.

– Chcę ugotować sama chleb tak, jak to kiedyś robiłam. Czekam, aż nadejdzie ten czas – mówi pani Viktoria.

Pani Oksana wspomina, że w Ługańsku zostawiła bardzo ładne, trzypokojowe mieszkanie.

– Dzieciom brakuje tego domu. Jednak ja i mąż jakoś nie potrafimy sobie wyobrazić, że moglibyśmy tam wrócić – dodaje pani Oksana.

Mieszkańcy ośrodka w Rybakach kontaktują się z rodziną, przyjaciółmi, którzy zostali na Ukrainie.

– Słychać strzały – relacjonują znajomi Stelli Nestorowej. Dopytują, co u niej? – W porządku, tutaj nie strzelają – odpowiada kobieta.

Przerażające relacje z Ukrainy, mieszkańcy ośrodka Caritasu, śledzą też w mediach.

- Tam jest teraz bananowa republika, w której rządzą ci, którzy mają broń – ocenia pan Andrzej.

Jak wyobraża sobie przyszłość w Polsce? - Być może uda mi się zostać przedstawicielem handlowym? – zastanawia się mężczyzna.

Pani Oksana na Ukrainie pracowała w muzeum. – W Polsce mogłabym np. znaleźć pracę w jakiejś firmie turystycznej? – snuje plany.

Rzeczniczka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Małgorzata Woźniak, zapewnia, że resort trzyma rękę na pulsie, a uchodźcy nie zostaną bez pomocy. Jak podkreśla, wszyscy otrzymali już karty stałego pobytu.

– Około 70 osób otrzymało już oferty pracy i mieszkań – dodaje Woźniak. Przekonuje też, że oferty pracy będą dostosowane do wykształcenia mieszkańców ośrodka w Rybakach.

Pierwsze dwie rodziny z Donbasu opuściły już ośrodek Caritasu. Kolejne mają przeprowadzić się po 3 maja.

podziel się:

Pozostałe wiadomości