Zabójca własnej narzeczonej

Student UJ, chłopak z porządnej rodziny, zadał blisko 40 ciosów nożem swojej dziewczynie, kiedy okazało się, że jest ona w ciąży. Utopił jej zwłoki. Potem normalnie chodził na zajęcia, zdawał egzaminy. Rozwieszał ogłoszenia o zaginięciu dziewczyny.

3 kwietnia w Krakowie zaginęła 16-letnia Marta Bryła. Dziewczyna nie wróciła po lekcjach do domu. Jej rodzina była bardzo zamożna, więc podejrzewano porwanie dla okupu. W całym Krakowie pojawiły się informacje o zaginięciu ze zdjęciem uśmiechniętej dziewczyny. Do poszukiwań włączył się także chłopak Marty, starszy o osiem lat Marek, student drugiego roku chemii na Uniwersytecie Jagiellońskim, którego poznała na obozie narciarskim. - Pytałem Marka, czy wie coś na ten temat, czy się pokłócił z nią – opowiada Marcin, przyjaciel Marka. – Mówił, że Marta dzwoniła do niego do szkoły i chciała się z nim spotkać. Powiedział jej, że nie może przyjechać i ona się rozłączyła. 3 kwietnia Marek odebrał Martę ze szkoły. Pojechali do domu jego przyjaciółki. Tam Marta zrobiła test ciążowy. Okazało się, że jest w ciąży. Wywiązała się kłótnia, Marek sięgnął po nóż. - Zadał jej blisko 40 ciosów nożem – mówi młodszy inspektor Dariusz Nowak, rzecznik prasowy Małopolskiej Komendy Wojewódzkiej Policji. – Podczas wizji lokalnej opowiedział, jak przywiózł zwłoki i je utopił. Zwłoki odnalazł chłopiec, który poszedł na ryby nad brzegiem zalanego wyrobiska pod Krakowem. Były w stanie daleko posuniętego rozkładu. Z początku nie udało się ich zidentyfikować. Po morderstwie Marek z bratem Marty rozwieszał ogłoszenia o jej zaginięciu. Aresztowany, przyznał się do winy. Wyjaśnił, że zabił Martę, bo była w ciąży. Marek od kilku miesięcy spotykał się z inną dziewczyną, a na Marcie przestało mu zależeć. - Markowi K. postawiono zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem i z motywacji zasługującej na szczególne potępienie – mówi Krzysztof Urbaniak z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Bliscy Marty znali Marka i jego rodziców. Znali także rodzinę dziewczyny, z którą chłopak od niedawna się spotykał i w której domu zamordował Martę. Okazało się też, że zalew, w którym morderca ukrył ciało, należał właśnie do tej rodziny. - To nie było środowisko patologiczne, wręcz przeciwnie – ludzie wykształceni, na stanowiskach, z pieniędzmi, szanowani, w pewnym sensie – elita – mówi młodszy inspektor Dariusz Nowak, rzecznik prasowy Małopolskiej Komendy Wojewódzkiej Policji. W sprawie morderstwa Marty nadal toczy się śledztwo. Przeczytaj także:Morderstwo z zazdrościMorderstwo w kaplicyMorderstwo w RewaluSpalili kolegę w ognisku

podziel się:

Pozostałe wiadomości