Raper, kucharz i miłośnik zwierząt, który chce być dobrym człowiekiem

TVN UWAGA! 203379
- Wciąż się dziwię, że on z tego żyje. Kiedy przeczytałam recenzje jego pierwszej płyty pomyślałam: "Matko Boska, wstyd!". Wciąż drżę, co z nim będzie dalej - mówi mama Piotra "Vienia" Więcławskiego. Jej 39-letni syn, raper i twórca kultowego w latach 90-tych zespołu Molesta, na przekór obawom matki wciąż się rozwija. I jest na topie. Właśnie wystąpił w programie "Agent - Gwiazdy", promuje nową płytę i ma własny program telewizyjny. - Chciałbym, żeby ludzie zapamiętali mnie, jako dobrego człowieka - mówi w Kulisach Sławy "Vienio".

Spotykamy się na jednej z górek na warszawskim Ursynowie - Kopie Cwila. - To Mont Everest mojej hip-hopowej tożsamości. Moje centrum wszechświata - mówi z przejęciem muzyk. To tutaj nagrał kilka swoich teledysków. Tutaj jeździło się na sankach, piło alkohol. - Wcale nie byłam z tego powodu szczęśliwa! Wyciągałam go stamtąd - wspomina Halina Więcławska. - Bałam się! Wiadomo, są narkotyki, oni tam często popijali piwo, mocno przeklinali. Mnie to raziło. Zresztą... przy pierwszej płycie, jak się recenzje ukazywały, to myślałam: "Matko Boska! Wstyd!" - wspomina.

Dziś muzyk mieszka na warszawskiej Starówce. Sam finansuje, wydaje i promuje swoje solowe płyty. Codziennie rano pisze teksty piosenek. - Z tyłu głowy pojawia się jakieś słowo, czy zdanie, które brzmią, jak dzwon. Dzień, dwa się zastanawiam nad tym: poniedziałek, wtorek... czwartek do studia i kawałek gotowy! - opowiada Vienio, który w hip hopie tworzy od 24 lat.

Imprezy i hip hop

Zaczął, jako piętnastolatek, występami w grupie Molesta Ewenement. W 1998 roku zespół zasłynął kontrowersyjną płytą zbuntowanych nastolatków. Album "Skandal" przyniósł trzem raperom - Włodiemu, Kaczy i Vieniowi - ogromną popularność. Po pierwszym kontrowersyjnym albumie teksty Vienia zdecydowanie się zmieniły.

Raperzy Molesty okrzyknięci kibicami Legii uchodzili za bardzo imprezową grupę. - Piątki i soboty... Tylko się czekało, żeby wyjść na imprezę. Jak człowiek jest młody, to chce wyskoku w miasto, bo miasto bez niego nie wytrzyma, a on - bez miasta.... To był szał - nie ukrywa "Vienio".

"Ursynów to było super miejsce"

Utwory Vienia, zamiast szokować, zaczęły wywoływać refleksje. Tym bardziej, że na Ursynowie coraz częściej spotykał się z uznanymi artystami, a nie tylko rapującymi nastolatkami.

- Ursynów to było super miejsce: mieszkali tutaj piosenkarze, prawnicy, sportowcy. To nie było żulerskie osiedle, ale ekskluzywne! - przekonuje.

Również sam Więcławski wychowywał się w tzw. "dobrym domu": jest synem właściciela dobrze prosperującej firmy budowlanej i polonistki. Jednak on sam był leworęcznym dysgrafikiem i dyslektykiem. Uczył się przeciętnie, skończył tylko jeden rok pomaturalnej szkoły turystycznej. Szybko zorientował się, że na hip hopie można dobrze zarobić i zaczął traktować swoją muzykę również jak biznes.

"Dawno go w takim stanie nie widziałem"

I mimo że wciąż idzie mu dobrze, mama muzyka nie przestaje się o niego zamartwiać. - Dziwię się, że on z tego żyje! Że jakoś mu się do tej pory udaje. Ciągle drżę na myśl, co będzie dalej - przyznaje Halina Więcławska. A jej syn nie bagatelizuje tych obaw.

- Będę chyba pierwszym pokoleniem bez emerytury - przewiduje sam muzyk. I przyznaje, że w młodości nie zaprzątał sobie głowy planowaniem starości. - Była balanga, nie było na to czasu! Cieszę się chociaż, że moje wszystkie płyty były wydane "na legalu" i zawsze był opłacony ZAIKS. Płyty zawsze przynoszą jakąś korzyść - mówi Piotr Więcławski.

W międzyczasie skład zespołu Molesta zmieniał się i ostatecznie - po pięciu wydanych albumach - się rozpadł. Jednak Vienio w hip hopie pozostał. Od 2010 roku z powodzeniem tworzy solowe albumy, właśnie wydał czwarty. - Jest teraz szczęśliwym człowiekiem: nagrał fantastyczną, poważną płytę. Ma wspaniały związek, przyjaciół. Dawno go w takim stanie szczęśliwości nie wiedziałem - mówi Piotr "Kędzior" Kędzierski, dziennikarz muzyczny.

Oszustwo na smalczyku

Na obiady Vienio wciąż jednak lubi wpadać do mamy. Ponieważ jest wegetarianinem - przynajmniej w teorii - pani Halina specjalnie dla niego gotuje bezmięsnie. - Czasem go oszukuję troszeczkę i ciut smalczyku dodam do zupy... Wtedy on udaje, że nie wyczuł - przyznaje mama muzyka.

Ale gotuje też sam Vienio. A zaczęło się niwinnie, kiedy miał 14 lat i jego mama wyjechała na rok do Stanów Zjednoczonych. Przed wyjazdem zostawiła mężowi specjalny, własnoręcznie napisany zeszyt z przepisami. Wszystko po to, by małżonek przygotowywał dzieciom domowe, pełnowartościowe obiady. Okazało się jednak, że z zeszytu najczęściej korzystał młody Vienio, który wtedy właśnie odkrył swój talent kulinarny.

Do dziś przepada za gotowaniem, a jego specjalnością są zupy i przepisy wegetariańskie. Z czasem zaczął być rozpoznawany medialnie, jako Vienio-kucharz. - Jego wizyta jest jak przejście tornada. Jeżeli państwo mają w lodowce musztardę, ogórka kiszonego, śledzia, mleko, kompot i nie macie pojęcia, co z tym zrobić, zapytajcie się Piotrka, to wam to wszystko połączy i nawet to będzie smaczne - śmieje się Kędzior.

Taki "pół-synek"

Ostatnio Vienio mógł przetestować swoje wegetariańskie smaki w Afryce w trakcie programu "Agent - Gwiazdy". Został tam postawiony przed różnymi - często dramatycznymi - wyzwaniami. Do zjedzenia był np. krokodyl. - Powiedziałem: "nie ma mowy, żeby to zjadł". To zwierzę musiało być zabite w strasznych warunkach! - wspomina Więcławski. Muzyk bardzo lubi zwierzęta. W domu ma kota. - Zwierz domowy to taki pół-synek - mówi, z emfazą, Vienio.

Artysta mieszka razem ze swoją partnerką, aktorką, Oriną Krajewską. - Jesteśmy zupełnie inni! Piotrek jest człowiekiem czynu i całą energię wykorzystuję na działanie. Ja jestem refleksyjna, o wiele spokojniejsza - nie kryje Krajewska. Mimo tych różnic od dwóch lat tworzy z Vieniem zgodny związek. On uważa, że umiejętność współżycia wyniósł z domu rodzinnego. - Mam dobre wzorce: mój tato kochał moją mamę - podkreśla Piotr "Vienio" Więcławski.

Nie chce być zbójem

Vienio rozpoczyna właśnie trasę koncertową swojej nowej płyty. Równolegle będzie prowadził program kulinarny, w którym ma oceniać inne znane, gotujące osoby. O przyszłości mówi z wielką powagą. – Chciałbym być zapamiętany, jako dobry człowiek, a nie zapisać się na kartach historii, jako zbój czy niegodziwiec – deklaruje.

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Uwaga! zawsze w Twojej sprawie

Uwaga! zawsze w Twojej sprawie