Gdy rodzinny dom jest koszmarem

TVN UWAGA! 172930
Wiktoria od lat walczy, by jej młodsze siostry nie wychowywały się dłużej w rodzinnym domu, gdzie regularnie dochodzi do pijackich awantur. Bez skutku. Od policjantów usłyszała, że niebieskiej karty „nie zakłada się na żądanie”. Zdaniem sądu, cztery miesiące to zbyt mało, by rozliczać kuratora ze skuteczności działań.

- Zło pamięta się dłużej, niż dobro. Rodzice są nieobliczalni i agresywni po alkoholu – mówi Wiktoria, kiedy razem z reporterką UWAGI! odwiedza okolice rodzinnego domu. Kobieta nie ukrywa zdenerwowania. Nie chciałaby spotkać rodziców. Już cztery lata temu próbowała działać. Nie miała wątpliwości, że warunkiem lepszego życie dla niej i rodzeństwa, jest wysłanie rodziców na terapię odwykową. Kiedy matka i ojciec się o tym dowiedzieli, Wiktoria musiała wyprowadzić się z domu. Trafiła do ośrodka interwencji kryzysowej, gdzie mieszkała trzy lata. Dziś jest samodzielna. Ukończyła technikum, pracuje. Jednak koszmarne wspomnienia z dzieciństwa ciągle bardzo bolą. – Matka nigdy nie powiedziała mi dobrego słowa. Była wulgarna. Kiedyś odrabiała z nami lekcje. Od razu zaczął się krzyk: „K…wa, jak piszesz!”– opowiada Wiktoria. Do 2012 roku nadzór nad jednym z braci sprawowała kurator społeczna, Jolanta Goncerz. Któregoś dnia dostała telefon od jednej z sióstr, która płakała, że rodzice są pijani i krzyczą. - Weszliśmy do domu. W jednym pokoju była melina: na stole walały się puste butelki, a matka leżała brudna, nie było z nią kontaktu. Zapytałam dziewczynki czy są głodne. Były – relacjonuje Goncerz. - Kiedyś było tak, że nie mieliśmy co jeść. Ojciec wydał ostatnie pieniądze na alkohol. Pobiegłam z siostrami na komendę. Prosiłam dzielnicowego, żeby założył niebieską kartą. Odmówił. Powiedział, że był u nas dzień wcześniej i widział, co się dzieje. Że nie ma przemocy psychicznej ani fizycznej – opowiada Wiktora. Jak dziś tłumaczy się policja? – Niebieska karta jest zakładana, kiedy są ku temu przesłanki. To policjant decyduje o tym, czy te przesłanki stwierdza. Nie wtedy, kiedy ktoś żąda założenia takiej karty! – oświadcza Dariusz Panas z komendy miejskiej policji w Sosnowcu.

Do sądu rodzinnego trafiły raporty kuratora, z których wynikało, że w domu jest alkohol i przemoc. Sąd jednak nie odebrał, ani nie ograniczył władzy rodzicielskiej. Nie wiadomo, jakimi motywami kierował się sędzia, ponieważ nie ma uzasadnienia jego decyzji. W niewielkim mieszkaniu rodziców Wiktorii, wciąż mieszkają jej młodsze siostry i dwaj dorośli bracia, którzy nie uczą się, ani nie pracują. Wiktoria cały czas, w tajemnicy przed rodzicami, utrzymuje kontakty z dziewczynkami. Często przynosi im jedzenie. – Bo mówią, że nie mają, co jeść – mówi kobieta. W ciągu ostatnich trzech lat, do awantur i kłótni wszczynanych po alkoholu, policjanci byli wzywani ponad 40 razy. Rozmowy Wiktorii z siostrami dają fatalny obraz tego, jak wygląda życie w rodzinnym domu: obaj bracia zażywają dopalacze, dziewczynki tną sobie ręce. Obie powtarzały klasę. Jedna z nich będzie repetować już drugi raz. W roku szkolnym chodziła na zajęcia tylko przez tydzień. - Już 16 września wychowawczyni informowała tatę, że nie jest dobrze. Następnie 3 października. Ojciec obiecał, że przyjdzie na zebranie, ale nie przyszedł. Wystosowaliśmy upomnienie do obojga rodziców, że córka nie realizuje obowiązku szkolnego. To nie dało żadnego rezultatu – mówi Małgorzata Sokół, dyrektorka gimnazjum nr 18 w Sosnowcu. W listopadzie ubiegłego roku gimnazjum skierowało sprawę do sądu, który przydzielił dziewczynie kuratora. Poprawy nie było. – Nie mam takiej wiedzy, żeby kurator się z nami kontaktował. Dziewczynki w dalszym ciągu nie było w szkole – podkreśla dyrektorka. Wiceprezes sądu rejonowego w Sosnowcu, Marzena Machura- Gałecka komentuje sytuację z nadzwyczajnym spokojem. - Ależ kurator wie, że ona nie chodzi do szkoły! To wynika z naszych sprawozdań – mówi Machura-Gałecka. Po czym dodaje: - Kurator chodzi do tej rodziny dopiero od czterech miesięcy. Nie da się czegoś, co trwało kilka lat, naprawić w kilka miesięcy. Inna możliwość to tylko umieszczenie dzieci w rodzinie zastępczej bądź ośrodku. Najpierw trzeba dać szansę rodzicom! – przekonuje sędzia.

Rodzice po raz kolejny obiecali, że już nie będą pili. Ojciec zaczął pracować. Okazuje się jednak, że tylko w maju, w domu było 6 interwencji policji. Awantury wszczynali bracia oraz pijana matka. - Ja też słyszałam kilka obietnic ze strony rodziców. Kończyło się to tylko chwilową przerwą picia – komentuje Jolanta Goncerz. Matka Wiktorii nie chciała z nami rozmawiać. – Nie szukajcie sensacji! – oświadczyła tylko, po czym zatrzasnęła drzwi. Wiktoria nie ma wątpliwości, że dla sióstr najlepszym rozwiązaniem byłaby wyprowadzka z domu. - Gdybym ja została zabrana, miałabym lepszy start w życiu niż przy rodzicach. Nie musiałabym się tułać po ośrodkach interwencji kryzysowej, ukończyłabym normalnie szkołę. Niestety, mnie to nie było dane – mówi Wiktoria.

Komendant Policji w Sosnowcu poprosił o sprawdzenie, dlaczego w rodzinie Wiktorii nie utworzono „Niebieskiej Karty".

podziel się:

Pozostałe wiadomości