Co dalej z ośrodkiem dla trudnej młodzieży?

TVN UWAGA! 182397
Wracamy do sprawy młodzieżowego ośrodka dla trudnej młodzieży w Łodzi. Czy wychowawcy znęcali się nad podopiecznymi? Po naszym pierwszym reportażu wydarzenia nabrały ekspresowego tempa...

Pod koniec września UWAGA! wyemitowała reportaż o trwającym półtora roku proteście nauczycieli i wychowawców I Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Łodzi przeciw dyrektorce placówki Izabelli Kołeckiej. Chodziło o zainicjowanie przez nią śledztwa w sprawie stosowania przemocy przez opiekunów. Tuż po naszym programie czterech podopiecznych ośrodka zabarykadowało w jednej z sal ośrodka.

- Oni zwyczajnie się pogubili. Twierdzą, że otrzymali informację, że zostaną rozwiezieni po innych ośrodkach, a oni są ze sobą zżyci. Poza tym usłyszeli, że pałki, które zostały znalezione w szafkach to są pałki zabezpieczone chłopcom, a nie pałki wychowawców. No więc się zdenerwowali – opowiada Izabella Kołecka, dyrektorka ośrodka.

Śledztwo w sprawie znęcania się wychowawców nad podopiecznymi jest w toku, ale pedagodzy uporczywie domagają się odwołania Izabelli Kołeckiej m.in. za powiadomienie prokuratury, konflikt w ośrodku oraz zwolnienie kilku pracowników. Grożą strajkiem okupacyjnym i głodowym.

- Ta pani przez rok sprawowała swoją funkcję. Po roku zaczęły wypływać sprawy i zaczęto mówić, że pani dyrektor nie nadaje się i nie powinna sprawować tej funkcji - mówi Krzysztof Jurek, dyrektor wydziały edukacji Urzędu Miasta Łodzi.

- My też zgłosiliśmy sprawę przekraczania uprawnień przez panią dyrektor do prokuratury. Nam nie odpowiada po prostu sposób postępowania pani dyrektor. Wielu naszych kolegów zostało potraktowanych w sposób bezwzględny. Pani dyrektor zgłosiła rzekome działania przemocowe do prokuratury. To jest nieprawdą, że nasi wychowawcy znęcali się nad wychowankami psychicznie i werbalnie - dodaje Małgorzata Paleczek, nauczycielka w I Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Łodzi.

Protest wychowawców nabrał rozmachu m.in. dzięki bezgranicznemu poparciu związków zawodowych, ale dziś nawet ich szefowie łagodzą swój pogląd.

- My mieliśmy swoje uwagi i wątpliwości co do wywiązywania się dyrekcji ośrodka ze swoich obowiązków w kwestii prawa pracy, zwolnień pracowników. Ale jeśli znajdujemy w szafkach wychowawców określone przedmioty, to trzeba zbadać skąd one się tam wzięły - mówi Marek Ćwiek, prezes Okręgu Łódzkiego Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Okazało się również, że działania dyrektorki ośrodka jednoznacznie poparł Rzecznik Praw Dziecka, do którego od dawna docierały sygnały o stosowaniu przemocy w łódzkiej placówce.

- Ja też kierowałem wniosek do prokuratury o zbadanie tej sytuacji, bo ona mnie bardzo niepokoiła. To nie jest problem od przyjścia pani dyrektor. Tam problemy były dużo wcześniej. I organ prowadzący stwierdzał nieprawidłowości, i organy kontrolne, rzecznik też nie bez powodu kierował odpowiednie wnioski zarówno do prokuratury, jak i do organu prowadzącego, do kuratorium, do sądu. Pani dyrektor od lat pracowała z młodzieżą i zawsze podejmowała działania by ten świat dzieci był lepszy – mówi Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka.

Prezydent Łodzi z wraz szefem wydziału edukacji ostatecznie podjęli decyzję o zamknięciu ośrodka i natychmiastowym przeniesieniu pozostałych w placówce wychowanków do innych miast.

- Nikt nie da mi gwarancji, że jutro czy pojutrze ta sytuacja się nie powtórzy - bronił decyzji Krzysztof Jurek, dyrektor wydziały edukacji Urzędu Miasta Łodzi.

- Ja nie widziałam innej możliwości jak zaakceptowanie decyzji pana dyrektora. Gdy są zagrożone dzieci i są one włączane w konflikt tego typu, oznacza to, że placówka nie spełnia swojej funkcji – dodała Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi.

W praktyce decyzja władz miasta oznacza, że wychowawcy i nauczyciele muszą się liczyć z utratą pracy.

Przeniesienie wychowanków nie było łatwe. Kilku chłopców wykorzystując nieuwagę opiekunów uciekło przez dziurę w ogrodzeniu – policja znalazła ich dopiero po kilku dniach.

- Z jednej strony odczuwam ulgę, że chłopcy nie uczestniczą już w tym wszystkim, co między dorosłymi się wydarzyło. Z drugiej strony było mi bardzo trudno się z nimi żegnać. Oni mi zaufali. Ja im obiecałam, że będę ich chronić. A na sam koniec pytali tylko, jak to się stało, że nawet ja ich oszukałam. Ja dalej będę pomagała dzieciom. Nie wiem gdzie, ale będę to robiła. Ja to kocham – komentuje sytuację Izabella Kołecka.

Po wywiezieniu chłopców dyrektor Kołecka otrzymała zadanie nadzoru nad kompleksowym remontem ośrodka, który potrwa kilkanaście miesięcy. Niewiele krócej przyjdzie czekać na ustalenia prokuratury w sprawie znęcania się nad wychowankami – do przesłuchania pozostało kilkudziesięciu świadków.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod katem Waszych alertów.

podziel się:

Pozostałe wiadomości