Bity i poniżany czterolatek

TVN UWAGA! 139159
Rodzice czteroletniego Kacpra usłyszeli zarzut fizycznego i psychicznego znęcania się nad synem. Pani Joanna i pan Marcin mają jeszcze trzech synów, ale to tylko Kacper był bity pasem, wyzywany i poniżany. Jak to możliwe, że pracownik socjalny, który zna te rodzinę od wielu lat nic nie zauważył, dlaczego nie zareagowali sąsiedzi? Dopiero anonimowy telefon przerwał cierpienia chłopca.

- Matka biła Kacpra czterocentymetrowym pasem. Słyszałam płacz dziecka i krzyki matki. Nie wytrzymałam, zadzwoniłam na policję - opowiada pani Katarzyna. Rodzice czteroletniego Kacpra usłyszeli zarzut fizycznego i psychicznego znęcania się nad synem. Pani Joanna i pan Marcin mają jeszcze trzech synów, ale to tylko Kacper był bity pasem, wyzywany i poniżany. - Były widoczne pewne zasinienia i zadrapania. Matka tłumaczyła, że są to siniaki nabyte podczas zabawy. Po kontakcie z dyżurnym, zdecydowano jednak, żeby na miejsce przyjechała karetka pogotowia, by personel medyczny ocenił stan zdrowia dziecka – mówi podinsp. Joanna Kącka, Komenda Wojewódzka Policji w Łodzi. Chłopiec trafił do szpitala z podejrzeniem zespołu dziecka maltretowanego. Policjanci dotarli do świadków, którzy potwierdzili anonimowe zgłoszenie, przyznali, że rodzice bili, ale tylko jedno dziecko - czteroletniego Kacpra. Kiedy chłopiec miał dwa lata pani Janina pomagała sąsiadce w opiece na młodszymi dziećmi. Przestała jednak chodzić do tego domu, ponieważ matka zaczęła nadużywać jej pomocy. Kobieta nie zgadzała się również na to, aby kobieta poniżała i źle traktowała Kacpra. - To ludzie lepiej szanują psa i kota niż to dziecko. Mówiła, że w szpitalu podmienili dziecko i go nie lubi. Raz zwróciłam jej uwagę, bo pieluchy nie zmieniała mu z tydzień czasu. Pytałam, dlaczego go nie przewinie. A ona powiedział: ku…a, niech mu jaja zgniją - opowiada Janina Andrzejewska, sąsiadka. Matka Kacpra, pani Joanna ma 35 lat i mieszka w Rzgowie. Ma czterech synów. Najstarszy - 16 latek, jest z pierwszego małżeństwa, młodsi chłopcy w wieku pięciu, czterech i trzech lat to dzieci pana Marcina, jej obecnego partnera. Ojciec dzieci jest blacharzem i pracuje dorywczo. Matka zajmuje się chłopcami i nie pracuje. Sąsiedzi twierdzą, że rodzice nadużywają alkoholu i w domu często słychać było krzyki. - Krzyczała: nie jesteś moim dzieckiem bękarcie. Często był bity bo źle usiadł, stanął. Ona radzi sobie z opieką nad dziećmi. Tylko to jedno jej zawadzało. Trójka dostaje serek lub lody. Jak coś zostanie, to Kacperek dostanie. Jak nie zostanie, to nie dostanie. Według mnie Kacper jest dobrym dzieckiem. Potrzebuje odpowiedniej opieki, miłości i szacunku – mówi świadek. Policja wciąż zbierała informacje na temat tej rodziny. Podczas jednej z wizyt okazało się, że rodzice są pijani. Zostali zatrzymani, mieli ponad promil alkoholu we krwi, a chłopcy byli bez opieki. Śledztwo prokuratorskie trwało, pojawili się nowi świadkowie, powołany biegły jednoznacznie ocenił siniaki i ślady na ciele Kacpra. - Biegły stwierdził, że wszystkie te obrażenia mogły powstać w różnym czasie. Stwierdził, że najświeższe z nich pochodzą od pobicia choćby pasem. Dotyczy to obrażeń widocznych na plecach i ramieniu. Dopatrzono się też cech zespołu dziecka maltretowanego. Dziecko jest zaniedbane pod względem rozwojowym, nie potrafi rozróżnić kolorów, czy zwierząt. Lekarze stwierdzili, że był zalękniony, reagował panicznie na próby przebrania, bał się dotyku – mówi prokurator Krzysztof Kopania, Prokuratura Okręgowa w Łodzi. Rodzice usłyszeli zarzut psychicznego i fizycznego znęcania się nad Kacprem. Posiadając tak poważne dowody prokuratura wystąpiła z wnioskiem o areszt, sąd jednak nie podzielił zdania prokuratora i wypuścił rodziców na wolność. Chłopiec wrócił do domu. Sąd rodzinny nie odebrał im praw rodzicielskich, a jedynie wprowadził kuratora sądowego i zobowiązał opiekunów do współpracy z asystentem rodziny. Decyzję tę podjął na podstawie opinii kuratora i pracownika MOPS-u. - Na podstawie informacji, którymi sąd dysponował, można powiedzieć, że sytuacja nie była aż tak tragiczna - tłumaczy sędzia Barbara Soszyńska- Stefanowicz, wiceprezes Sądu Rejonowego w Pabianicach. Matka Kacpra od 10 lat korzysta z pomocy opieki społecznej. Kiedy na świat przyszły kolejne dzieci, potrzebowała stałej pomocy finansowej. Pracownik socjalny, który często odwiedza ten dom, twierdzi, że to dobra rodzina i ciężko uwierzyć mu w zarzuty prokuratora. - Dzieci są spokojne, roześmiane, matka bierze je na ręce. Są czyste. Jak przychodzę, to rozmawiam z dziećmi, ale to są krótkie rozmowy. To są małe dzieci bawiące się ze sobą, nie widziałem takich obrażeń – mówi Olaf Gwardian, pracownik socjalny MOPS w Rzgowie. Prokuratura złożyła zażalenie na decyzje sądu w sprawie aresztu dla rodziców. Rozważa również zmianę kwalifikacji czynu na szczególne okrucieństwo, wówczas rodzicom będzie groziło nawet 10 lat więzienia za znęcanie się nad Kacprem.

podziel się:

Pozostałe wiadomości